poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 1: Uznaliśmy, że nadszedł już czas..


Ohayoo~
Długo się zbierałam w sobie, by założyć tego bloga i oto jest. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu opowiadanie o Lśniących chłopcach. Jeśli macie jakieś uwagi dotyczące treści, bądź mojego stylu pisania, zapraszam do dodawania komentarzy. Z chęcią także poczytam Wasze blogi, więc zostawiajcie linki. Czas zakończyć moje marudzenie.
Miłego czytania. :3

-----

Słońce powoli zaczęło wyłaniać się zza horyzontu, obsypując twarz śpiącego chłopca delikatnymi promieniami. Szatyn leniwie przetarł oczy i przeciągnął się ziewając głośno. Tak długo czekał aż nadejdzie ten, jakże wyjątkowy dzień. Niezdarnie wygramolił się z łóżka, wyciągnął specjalnie przygotowane na tę okazję ubrania i udał się do łazienki. Tam odprawił swój codzienny rytuał, tym razem jednak, przykładając się do niego dwa razy bardziej niż zwykle. Kiedy zszedł do kuchni, ujrzał swoją mamę szykującą mu śniadanie.
- Dzień dobry, omma(1)!
Uśmiechnął się do niej promiennie, kobieta w tym czasie odwróciła się do niego podając mu talerz z posiłkiem.
-Wygląda pysznie, zjem ze smakiem.
Kolejny uśmiech.
-Najedz się dobrze, dzisiaj ważny dzień. Przykro mi, że nie mogę ci dłużej towarzyszyć, ale niestety obowiązki wzywają.- Mówiąc to podeszła do syna i pochylając się przytuliła go lekko. - Powodzenia Taeminnie.
Ostatni raz uśmiechnęła się serdecznie i zniknęła za drzwiami.
Chłopak w ciszy pochłonął posiłek i w podskokach ruszył do wytwórni. Był umówiony na spotkanie z menadżerem oraz zarządem firmy. Podświadomie czuł, że coś ważnego zostanie na nim poruszone, w końcu nie zwołują całego zarządu, by rozmawiać o głupotach. Nie wiedział jednak, że od tego dnia jego życie miało się zupełnie zmienić. Nie wiedział, że to dziś nastąpi tak znaczący przełom.

***

Stał już dobre 15 minut pod drzwiami biura, czekając na menadżera.  Czyżbym pomylił sale, lub godziny? Coraz więcej pytań zaprzątało mu głowę. Kiedy już praktycznie zdążył pogodzić się z porażką, ujrzał pełen zarząd SM Entertainment zmierzający w jego kierunku, jednak wśród nich nie dostrzegł pana Ma(3). Gdzie on się w takich momentach podziewa, pomyślał chłopak rozpaczliwie szukając go wzrokiem.
Przywitali się sztywno wymieniając między sobą grzecznościowe formułki. Chwilę później rozsiedli się, nie w biurze, a w sali konferencyjnej, zapraszając Taemina do stołu.
-Lee Taemin'ie - zaczął główny dyrektor zarządu - Uznaliśmy, że nadszedł już czas, by twój talent taneczny ujrzał światło dzienne. Po trzech latach nauki, pod naszymi skrzydłami, chcielibyśmy oznajmić ci, że zostałeś wybrany do nowo powstałego boysbandu. Rozumiem, że popierasz naszą decyzję i nadal chcesz z nami współpracować?
Chłopak wyrwany z zamyślenia kiwnął głową, bowiem w pierwszej chwili był zbyt zaskoczony by wydobyć z siebie choć jedno słowo.
- O-oczywiście - wykrztusił w końcu.
- W takim razie przejdźmy do szczegółów. Jeśli chodzi o chłopców, z którymi będziesz w zespole to niedługo ich poznasz. Ustaliliśmy, że aby zacieśnić wasze więzi zamieszkacie razem już od przyszłego tygodnia. Co do ilości pokoi to...
Mężczyzna kontynuował jednak Tae nie był w stanie już nic więcej z tego zrozumieć. Odpłynął daleko myślami, nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszał. Że niby ja zostałem wybrany? Przecież było tyle kandydatów, tyle fantastycznych tancerzy, z którymi wydawało mi się, że nie mogę się równać. A jednak. Nie słyszał kiedy mężczyzna mówił o milionowych kwotach, jakie mogą zyskać jeśli uda im się zrealizować plan dotyczący szybkiego wydania singla. Nie słyszał opisu członków zespołu, ani warunków dopełnienia kontraktu. W końcu wciąż był dzieckiem, a które dziecko przejmowało by się takimi błahostkami. Na pewno nie ten drobny szatyn, o rozbrajającym uśmiechu. Jego interesowało tylko, że będzie mógł robić to co kocha najbardziej. To, że będzie mógł tańczyć.

***

Spotkanie zakończyło się pomyślnie. Chłopak był już w drodze do domu, gdy zadzwonił telefon. Był to jego menadżer, który jakimś dziwnym trafem nie pojawił się na spotkaniu.
- Witaj Młody, przepraszam cię serdecznie, ale nie udało mi się dojechać na spotkanie. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradziłeś, co? - Taemin chciał już odpowiedzieć, jednakże pan Ma kontynuował swój monolog, nie dając dojść młodemu tancerzowi do słowa - Zastanawiałem się, co tak nagle mógł chcieć od ciebie prezes wytwórni? To jak, spotkamy się w kawiarni i mi opowiesz? Będę na Ciebie czekać za godzinę. - wyrzucił z siebie na jednym tchu, po czym się rozłączył.
Cały pan menadżer - pomyślał Tae. Pan Ma, pomimo wielu wad nie był takim złym człowiekiem za jakiego uchodził. Mimo, że rzadko pozwalał mu o czymkolwiek decydować, szatyn wiedział, że robi to dla jego dobra. Dziś jednak nie było go przy nim, gdy wraz z zarządem omawiali szczegóły kontraktu. Chłopak niewiele się tym przejął. Po prostu złożył podpis tam, gdzie prezes prosił. W końcu był prezesem jego wytwórni, czemu miałby mu nie ufać?
Nie zaprzątając sobie więcej tym głowy udał się do kawiarni.

*

Zajął dwuosobowy stolik koło okna. Było już około 10 minut po czasie, lecz pan Ma nadal się nie pojawiał. Nic nowego - pomyślał szatyn - jak można najpierw ustalać godzinę spotkania pod siebie, a potem nie przychodzić? Powoli zaczynało go to irytować. Zrezygnowany skinął na kelnerkę.
- Czego pan sobie życzy? - spytała zalotnie trzepocząc rzęsami młoda kobieta. Musiała być niewiele starsza od niego. Chłopak zupełnie zignorował jej zachowanie.
- Prosiłbym największy kubek gorącej czekolady, jaki tylko macie - uśmiechnął się do niej sztucznie. Był już porządnie podirytowany. Kolejna natrętna baba, jeszcze tego mi brakowało.
Kelnerka skinęła głową. Puściła mu na odchodne oczko i ruszyła w stronę baru.
Po chwili wróciła niosąc naprawdę potężny kubek parującego napoju. Postawiła go przed Taeminem nachylając się tak, że jej dekolt znalazł się niemalże kilka centymetrów przed twarzą zdziwionego chłopaka. Jej piersi były całkiem interesującego rozmiaru,tancerz poczuł jednak dziwne zniesmaczenie tak nagłą bliskością obcej kobiety.
- Zadzwoń, oppa - szepnęła mu do ucha wyzywająco i zostawiła przed nim czerwoną karteczkę z numerem telefonu, po czym wróciła do swoich zajęć. Minęła chwila zanim zdążył otrząsnąć się z lekkiego szoku. Dlaczego one zawsze muszą mi to robić? Czemu nie uwezmą się na kogoś innego? Użalał się nad sobą w myślach, po części mając racje. Od zawsze budził duże zainteresowanie wśród kobiet. Trudno było się dziwić, bowiem chłopak był po prostu śliczny. Kiedy był w podstawowej szkole często spotykał się z nieprzyjemnościami ze strony chłopców. Ponieważ był smuklejszy i niższy niż większość z nich uznawano go za słabeusza. Jednak nikt nie wyobrażał sobie, jaka siła kryje się w jego wnętrzu. Właśnie dzięki niej udało mu się dojść do takiej perfekcji w tańcu. Uparcie dążył do celu i nikt nie mógł mu w tym przeszkodzić.
Intensywny zapach słodkiego napoju przywrócił go do rzeczywistości. Upił łyk i momentalnie zapomniał o nieprzyjemnym incydencie sprzed kilku minut. Ach te słodycze - uśmiechnął się w myślach do pysznej czekolady - tylko one potrafią mnie uratować.
Chwilę później do kawiarenki wpadł zziajany menadżer. Tancerz już zdążył otworzyć usta, by zwrócić uwagę na prawie pół godziny spóźnienia..
-Oh Taeminnie, wybacz mi moje spóźnienie, ale były straszne korki, wypadek na głównej. Sam wiesz jak to jest -  pan Ma ubiegł go nim zdążył wypowiedzieć choć jedno słowo.
Zawsze ma coś na swoje usprawiedliwienie - pomyślał młodszy chłopak, starając ukryć poddenerwowanie spowodowane tak długim czekaniem. Chciał już wrócić do domu i opowiedzieć wszystko mamie zamiast użerać się tutaj z tym...
- Oczywiście, nic się nie stało.- powiedział chłopak biorąc w ręcę potężny kubek z aromatycznym napojem. Cholera, nie umiem być nie miły dla ludzi. Jak na złość, jestem zbyt dobrze wychowany, by wypominać komukolwiek jego przewinienia.  Karcił się w myślach za swoją łagodność. W tym czasie menadżer zaczął go zasypywać pytaniami:
-No dobrze.. Opowiadaj. Dlaczego ściągneli cię do wytwórni, co to było za szczególne spotkanie, jak ci poszło, chyba cie nie wyrzucili...~ pięć minut później ~ ...jak wyglądał prezes, w której sali odbyło się spotkanie, czemu masz taką kwaśną minę?
Na tym zakończył widząc znużenie malujące się na twarzy tancerza. Chłopak powoli zebrał się w sobie i zaczął opowiadać, dlaczego go wezwano, jak wyglądało spotkanie, jaki krawat miał vicedyrektor, a jakie buty młodszy zarządca. Kiedy wreszcie uznał, że zadowolił ciekawość starszego mężczyzny zdecydował się podnieść wzrok znad kubka. To co zobaczył było co najmniej zadziwiające. Pan Ma wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać.
Niezdarnie podniósł się z miejsca, podszedł do młodszego chłopaka i mocno go przytulił zanosząc się szlochem.
-Mój mały Taeś, właśnie nadszedł ten moment, w którym będziemy musieli.. - w tym momencie potężnie pociągnął nosem - ..będziemy musieli się rozstać. Już dorosłeś. Odchowałem kolejną gwiazdę. Drogie dziecko, teraz poznasz wielki świat. Pamiętaj kto cię w niego wprowadził. Nie zapomnij o mnieee..!
Jeszcze głośniejsze szlochanie rozniosło się po cichym pomieszczeniu. Na szczęście lokal był prawie pusty. Prawie.
Taemin delikatnie odepchnął lamentującego menadżera od siebie.
- Dlaczego pan tak mówi? Porozmawiajmy na spokojnie, dobrze? - Tancerz spojrzał na starszego mężczyznę spod grzywki delikatnie mrużąc oczy. Jeszcze jeden uspokajający uśmiech, numer 245, i pan Ma siedział na swoim miejscu pochlipując jedynie raz na jakiś czas.
- To teraz jeszcze raz. Proszę mi powiedzieć dlaczego nie będzie pan już moim menadżerem? - spytał łagodnie młodszy chłopak. Mężczyzna jeszcze chwilę zbierał się w sobie, po czym zaczął powoli
-Bo widzisz Młody, to jest tak, że ja mogłem być z Tobą do pewnego etapu. - otarł wierzchem dłoni z policzka zabłąkaną łzę. - Ja byłem twoim opiekunem, przez cały czas Twojej nauki. Teraz, podpisując kontrakt, kończysz ją i zaczynasz pracować tak jak inni dorośli ludzie. Całemu zespołowi, do którego będziesz należał, przydzielony zostanie nowy menadżer gwiazd. Ta osoba pomoże wam osiągnąć międzynarodowy sukces.
Starszy mężczyzna na powrót panował nad swoimi emocjami. Opowiedział jeszcze tancerzowi jak będzie wyglądać jego praca w najbliższym czasie, po czym zamilkł.
To nie w jego stylu, zmartwił się Taemin, przecież normalnie buzia mu się nie zamykała.
Po chwili pan Ma podskoczył na fotelu jak oparzony. Oho, coś mu się przypomniało - pomyślał młodszy z nutką rozbawienia na twarzy.
-Tae, czy ty już podpisałeś kontrakt?- zapytał z grobowym wyrazem twarzy jego dotychczasowy menadżer.
Chłopak przytaknął. Nie rozumiał, co w tym takiego martwiącego.
- Proszę, powiedz, że negocjowałeś z prezesem warunki.. Chyba nie zgodziłeś się na wszystko bez gadania? - teraz mężczyzna wyglądał na prawdziwie przerażonego.
- Pan prezes wyjaśnił mi wszystko po krótce i zgodziłem się. Nie było tam przecież nic złego. Ufam wytwórni, pan też powinien.
Taemin uśmiechnął się beztrosko, w końcu nie miał powodów do zmartwień... Prawda? Przez chwilę poczuł się rozbity, ale ostatecznie jego optymizm wziął górę.
-Jeśli bardzo się pan martwi to jeszcze dziś wieczorem prześle panu cały kontrakt.
-W porządku, Młody. Jutro do Ciebie zadzwonię to się umówimy żeby go dokładnie omówić.
Chwile jeszcze rozmawiali na mniej ważne tematy, po czym pożegnali się i każdy ruszył w swoją stronę.

*

W drodze do domu brunet jeszcze dużo myślał o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Wciąż nie mógł uwierzyć, że podpisał kontrakt. Dopiero sobie uzmysłowił, że to jak wygrana na loterii. Miał wiele szczęścia, jednakże bez jego ciężkiej pracy nie zaszedłby tak daleko.
Na dworze zaczęło się ściemniać. Wraz z nadejściem wieczora zaczął wiać lekki, acz chłodny wiatr. Tae wsadził ręce do kieszeni marynarki, by choć trochę osłonić je przed nieprzyjemnym chłodem. Ałć. W prawej kieszeni coś zakuło go w palec. Chłopak wyjął pogniecioną czerwoną karteczkę z kieszeni. Co to, do diabła, ma być? Kiedy ją rozwinął, w środku ujrzał numer telefonu z podpisem: "Dara Noona(2) <3". Ehh, musiałem to zwinąć i wrzucić do kieszeni, żeby pan Ma nie zauważył. Spojrzał ostatni raz na karteczkę i pozwolił, by podmuch wiatru porwał ją ze sobą. Niepotrzebny mi numer tej bezczelnej dziewuchy. Jak ona mogła pomyśleć, że do niej zadzwonię?- wewnątrz jego głowy pędziło milion myśli na minutę. Nie znoszę tych wszystkich zadufanych dziewczyn; myślą, że mogą wszystko tylko dlatego, że mają cycki i ładną twarzyczkę. Prawdę mówiąc, ja w ogóle nie przepadam za dziewczynami.
Na chwilę przystanął. Otworzył szerzej oczy, zdumiony swoim odkryciem. Co on właśnie pomyślał..?
Dlaczego ja nie lubię dziewczyn, przecież powinienem za nimi teraz szaleć. Przecież są słodkie, drobne no i mają cycki.. Nikomu niepotrzebne cycki- dopowiedział mu jego wewnętrzny głos. Czy ja..? Co jest ze mną nie tak?
Szedł dalej, jednakże w jego głowie toczyła się prawdziwa bitwa wewnętrznych uczuć i zasad moralnych. Nie zauważył nawet kiedy dotarł do domu.
Uff, całe szczęście, bo jeszcze kilka minut, a pękła by mi głowa od natłoku złych myśli.

***

Zanim w domu pojawiła się jego mama poszedł jeszcze wziąć szybki prysznic i skoczył do sklepu po coś na obiad. Szybko uwinął się w kuchni, jedzenie było gotowe akurat na jej przybycie.
- Witaj z powrotem, mamo.
Skończył rozkładać sztućce i siedli razem do obiadu. Chłopak opowiedział mamie co się działo w ciągu dnia i jak podpisał kontrakt. Kobieta uśmiechnęła się szeroko i pogratulowała mu. Jego matka nie była zbyt wylewną osobą. Kątem oka spostrzegł jednak, jak ociera samotną łzę z policzka. Tylko jedną.
-Jestem z ciebie dumna, Lee Taeminie. Bardzo dumna - powiedziała.
Mimo, że nie było to nic ckliwego, to szatyn nie mógł sobie wymarzyć lepszego podziękowania.

*

Posprzątał po obiedzie i pomknął do swojego pokoju. Jeszcze tylko zeskanował i przesłał panu Ma dokumenty z dzisiejszego dnia i wreszcie mógł pozwolić sobie na wypoczynek. Gdy tylko zrzucił z siebie zbędne ubrania położył się do łóżka. Nie mogąc doczekać się rana momentalnie odpłynął do krainy snów.

CDN..

------
Dla osób nie mających świra na punkcie Koreańskiego itp.:
1) omma - mama
2) noona - starsza koleżanka
3) pan Ma - bohater dramy "You're Beautiful"; nie mogłam się powstrzymać przed nadaniem tego miana, tak pechowemu menadżerowi jak ten. XD

2 komentarze: