czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 3 : W końcu tylko raz można zrobić dobre pierwsze wrażenie.

Ohayo~
Bardzo przepraszam za opóźnienia, ale niestety dopadł mnie brak weny i za nic w świecie nie mogłam się zmotywować do pisania. Na szczęście jakoś się udało i oto jest trzeci rozdział. Wyszedł mało treściwy i przy krótkawy. Nie jestem z niego zbytnio zadowolona, mam jednak nadzieję, że nadrobię to kolejnym, ciekawszym rozdziałem, który już powstaje.
Mimo wszystko mam nadzieję, że Wam choć troszkę przypadnie do gustu. :3



---------------


W posiadłości rozległ się dźwięk budzika.
Wreszcie, pomyślał Jinki wstając z łóżka. Nie spał już od kilku godzin, więc nadejście dnia bardzo go ucieszyło. Na samą myśl o tym, co miało się dzisiaj wydarzyć przechodziły go dreszcze. To już dziś poznam chłopców, z którymi zamieszkam. 
- Dzisiaj wreszcie spotkamy się wszyscy, co więc w tym dziwnego, że się tak cholernie stresuje? - zapytał sam siebie. Jako lider zespołu wprowadził się do wspólnego domu wcześniej od reszty. Zdążył się już zadomowić, ale ciągle nie wyobrażał sobie jak to będzie mieszkać tu w piątkę. 
Wstał z łóżka i ciągle zastanawiając się, udał się do łazienki. Ciepły prysznic dodał mu otuchy i nadziei, że nie będzie aż tak źle jak sobie to wyobrażał. Ciekawe tylko, mruczał pod nosem, jak oni zareagują na to, że są tylko 4 pokoje. W końcu dwóch z nich będzie musiało mieszkać razem, a ja swojego pokoju nie oddam. Za żadne kurczaki świata. 
Wychodząc z pod prysznica i kierując się w stronę kuchni wreszcie znalazł rozwiązanie.
-Będą ciągnąć losy! - wykrzyknął z zadowoleniem otwierając lodówkę.

***


Tymczasem Lee Taemin, uśmiechając się promiennie, właśnie kończył pakować walizki do taksówki.
Chwilkę później siedział już na siedzeniu koło kierowcy, a uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy.
- Co młodzieńcze -  zagadnął taksówkarz - wyjeżdżasz na wakacje?
Chłopak grzecznie zaprzeczył
- Nie proszę pana, wyprowadzam się. Nadszedł czas, by wreszcie się usamodzielnić.

Samochód zatrzymał się pod wysoką bramą.
- Jesteśmy na miejscu. Jeśli to tu przyjdzie Ci mieszkać, to masz naprawdę szczęście. Powodzenia.
Tae wypakował walizki i stanął przed wysoką bramą. Wziął jeszcze kilka głębokich wdechów, by choć trochę uspokoić umysł i wcisnął jedyny przycisk, znajdujący się na ścianie obok mniejszej bramki. Usłyszał czyjś głos wydobywający się z głośniczka:
- Zaczekaj chwilkę, zaraz tam będę.
Zanim zdążył się odezwać bramka otworzyła się. Ujrzał w niej chłopaka nieco wyższego od niego samego. Miał na sobie kolorowe szorty i dość groteskową koszulkę z kurczakiem. Uśmiechał się, lecz w jego oczach można było dostrzec zdenerwowanie. Podszedł do młodszego i wyciągnął w jego stronę rękę.
- Jestem Lee Jinki, będę liderem naszej grupy - Taemin przywitał się z nim grzecznie - Pomogę ci wnieść rzeczy, chodź za mną.
Młodszy bez zastanowienia ruszył za liderem. Przekraczając próg jego nowego domu przystanął na chwilę, by otrząsnąć się z szoku. Mieszkanie było urządzone w nowoczesnym stylu i mimo, iż nie panował tam zbytni przepych, to nadal wyglądało ono na bardzo luksusowe.
Jinki wyrwał go z zamyślenia
- Póki co, twoje rzeczy zaniesiemy do wspólnego pokoju, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko. Wolałbym, żeby przydzielanie pokoi odbyło się kiedy pojawi się reszta.
Tae tylko skinął głową.
- Chodź do kuchni to jeszcze porozmawiamy, jestem w trakcie przygotowywania obiadu.

*

Było już popołudnie, a reszta chłopców nadal się nie zjawiła.
Tae zdążył już trochę poznać Jinki'ego i bardzo go polubił. Chłopak był bardzo dziwny i zdecydowanie świrnięty na punkcie kurczaków (opowiadał mu ponad godzinę o tym jak upiec idealnego kurczaka), ale jednocześnie uśmiechał się tak przyjaźnie, że młodszemu miękło serce.
Zdążyli zjeść pyszny obiad przygotowany przez lidera, kiedy w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek domofonu. Chłopcy spojrzeli po sobie. Oboje byli trochę poddenerwowani, ale wzajemne towarzystwo dodawało im otuchy.
Jinki wstał i ruszył w stronę drzwi
- Otworzę im, a ty poczekaj tutaj. Trzymaj kciuki, oby to byli fajni ludzie.
Tancerz z uśmiechem kiwnął głową. Chwilkę później lider już był za drzwiami.
Tae nie denerwował się już tak bardzo. Świadomość, że nawet gdyby reszta okazała się zwykłymi palantami, to zawsze znajdzie oparcie w liderze, była bardzo pocieszająca. Uśmiechnął się jeszcze cieplej. Lada moment powinni już tu być, a on bardzo się postara by wyglądać na pewnego siebie. W końcu szanse na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia ma się tylko raz.

***


- Słodki jezu, Key~
Minho prawie przewrócił się pod ciężarem walizki wyciąganej z bagażnika taksówki. 
- Co to napakowałeś w te walizki, kamienie? Swoją drogą sam powinieneś sobie je nosić, a nie wykorzystywać mnie i biednego Jjonga.
- Pff.. ja mam tutaj ważniejsze zajęcie, dzwonię do domofonu - kolorowo-włosy wydął usta z oburzeniem.
Raper chciał coś jeszcze powiedzieć, ale powstrzymał się. Wiedział, że kłótnie z Kibumem to nie przelewki, więc wolał nie ryzykować zepsucia tego pięknego dnia. Na powrót zajął się taszczeniem gigantycznych walizek pod bramkę.
- Coś chyba mało skutecznie dzwonisz, skoro nadal nikt nam nie otworzył - zakpił Jonghyun. 
Niestety nie było mu dane długo tryumfować, bowiem bramka skrzypnęła i otworzyła się.
Ki rzucił mu spojrzenie pod tytułem "i co, lamo, źle dzwoniłem?". W odpowiedzi Dino wyszczerzył zęby, lecz to wcale nie był uśmiech. Kolorowo-włosy wytknął mu język.
Przedrzeźnianie przerwał im głos chłopaka stojącego w otwartej bramce.
- Cześć, nazywam się Lee Jinki, będę liderem naszej grupy.
Chłopcy kiwnęli głowami z aprobatą i przywitali się z nim. Stali tak wymieniając się jeszcze formułkami grzecznościowymi przez chwilę. Sytuacja była bardzo formalna i poważna, czyli dokładnie taka jakich Kibum nie znosił.
- Skończcie wreszcie to czcze gadanie, moje walizki same się nie wniosą - uśmiechnął się do Minho, potem do Jjonga - no, bierzcie się za nie. Nie mogę się już doczekać kiedy zobaczę mój pokój.


*


Lider zaprowadził ich do wspólnego pokoju żeby zostawili tam walizki. W momencie kiedy Jonghyun zapytał się czemu nie mogą zanieść ich bezpośrednio do pokoi, Jinki zaczął coś dukać, że trzeba ustalić szczegóły i dopasować do nich pokoje. Wyczuł, że jest zdenerwowany, więc odpuścił. Dzisiaj nic na siłę, pomyślał, trzeba płynąć z prądem.
Chwilę później zaprosił ich wszystkich do kuchni, żeby poznali ostatniego członka ich zespołu.
- Ja za chwilę dołączę, muszę tylko skoczyć do toalety, to te drzwi po prawej, tak?
Key spojrzał na Minho, jakby ten właśnie zdezerterował i to w trakcie tak ważnej misji. Brunet rzucił wszystkim przepraszające spojrzenie i udał się w stronę drzwi.

*

Wychodząc obmył twarz chłodną wodą i delikatnie psiknął się perfumem. 
Plan określania orientacji Dinozaura czas zacząć~!
Uśmiechnął się do własnych myśli. Nareszcie jakiś zwrot akcji w tym monotonnym życiu.
A  tak swoją drogą, muszę jeszcze poznać tego tancerza. Przeczesał jeszcze palcami włosy i wyszedł. W końcu tylko raz można zrobić dobre pierwsze wrażenie, pomyślał idąc w stronę kuchni.
~Zupełnie tak samo jak ktoś, kto był już w kuchni, krótką chwilę temu.~



środa, 6 lutego 2013

Rozdział 2: Od dziś nazywaj mnie Geniuszem Zła!


Witam wszystkich, którzy dobrnęli do drugiego rozdziału. :3
Ostrzeżenie dla wrażliwców: pomiędzy /slashami/ zaczyna się robić lekko gorąco, uważam jednak, że ten fragment jest warty przeczytania. Decyzja należy do Was, w razie czego spokojnie możecie go ominąć.
Obiecuję, że w kolejnych rozdziałach będę jeszcze mniej przynudzać. 
Enjoy~


-----

/ -Jak tu tłoczno.
Ktoś prowadzi go za rękę przez sale pełną ludzi. W oddali gra przyjemna muzyka, czyżbyśmy zmierzali na parkiet?
Muzyka się kończy, zaczyna się wolny kawałek. Przytulaniec, ale kogo ja mam przytulić? Szukam wokół siebie tych rąk, które prowadziły mnie przez tłum. Nie znajduje ich. Wpadam w panikę, dlaczego postanowiłeś zostawić mnie w tak paskudnym miejscu? Nie wrócę sam. Zgubie się tu, zginę bez ciebie. Po twarzy płyną mi łzy. Stoję samotnie na parkiecie, dokoła mnie dym. Chcę stąd zniknąć, ale.. Ale chyba coś słyszę. Tak, daleko ode mnie ktoś śmieje się lekko. Damsko. Perliście. Wszystko zaczyna wirować i chyba upadam na twarz. A nie, to jednak tylko kolana. Nie zdążyłem upaść. Coś mnie trzyma, a raczej ktoś delikatnie obejmuje w pasie. Kładę swoje ręce na czyjeś. A raczej nie czyjeś tylko twoje. Studiuje ich fakturę, każde wgłębienie każdą bliznę. Więc jednak postanowiłeś do mnie wrócić? Czy może przyszedłeś tylko popatrzeć jak upadam? Przyciągasz mnie do siebie, a ja ciągle stoję tyłem. Czuję twój oddech na karku. Ryzykuje. Obracam się w objęciach, by choć przez chwilę spojrzeć w twoją twarz. Jestem zaledwie kilka centymetrów od twoich oczu. Jeszcze bliżej twoich ust. Masz włosy do ramion i głodne oczy. W swoim charakterystycznym odruchu podniecająco oblizujesz usta. Masz tak długi język i tak idealnie skrojone usta. Pamiętam je. Znam je. Całowałem je. Były tylko moje. 
Masz taką delikatna twarz jak na.. mężczyzne
Śmiejesz mi się w twarz. Pragne cię. Osuwam się na kolana, rób co chcesz. Jestem twój.
Twoje ręce nie pozwalają mi upaść. Jedna z nich wodzi wzdłuż kręgosłupa. Chce cię. Weź mnie. Teraz. Tu.
Zjeżdżasz dłońmi na moje pośladki. Zadziornie ściskasz je. Rób mi tak jeszcze. Więcej. Proszę.
Przygryzam wargę żeby nie krzyknąć kiedy jedna z twoich rąk ląduje pod moją koszulką delikatnie drażniąc sutki. 
Znów śmiejesz mi się w twarz, a ja ulegam. Chcę poczuć twój język na moich wargach. Chodź tu. Chodź bliżej.
Nachylasz się nade mną i spełniasz moją prośbę. Czuje twoje usta na moich i ten niesamowicie długi język wślizgujący się coraz głębiej i głębiej. Badasz podniebienie, nasze języki krzyżują się w zmysłowym tańcu.
I nagle przerywasz to wszystko, odsuwasz się ode mnie. A ja upadam, raz a porządnie uderzam głową o ziemie. Tłukę czaszkę, tłukę serce. Hyungnim, proszę wróć. Nie zostawiaj mnie samego w takim stanie. Hyung~!
Zapadam się w ciemność szepcząc twoje imię. /

*

-He..u..n-n-niee! Chłopak rzucił się w łóżku gwałtownie zmieniając pozycję - ni..mmmm... Jęknął jeszcze i z powrotem zapadła cisza.
Jonghyun przebudził się słysząc mamrotanie swojego przyjaciela.  Ciekawe co mu się śni, pomyślał i spojrzał w jego stronę. W pokoju panował mrok, więc ujrzał jedynie delikatny zarys twarzy młodszego chłopaka. Jego usta były wygięte w grymasie rozpaczy. Brunet wstał i starał się możliwie najciszej podejść do kolegi, ale jak to zwykle bywa w takich momentach...
JEB~. Oto z głuchym łoskotem o podłogę uderzył kubek z herbatą tłukąc się na kilka części i zalewając zimną zawartością jego skarpetki. Jjong zaklął szpetnie. Co mi wpadło do głowy by stawiać kubek na podłodze przy łóżku, głupi ja, skarcił się za swoją bezmyślność. W tym czasie kolorowo-włosy chłopak podniósł się do pozycji siedzącej, delikatnie masując obolałą głowę.
- C-coś się stało, hyung? - zapytał młodszy ziewając.
- Nie nic, chciałem iść do toalety i zapomniałem, że postawiłem kubek na podłodze. - skłamał bez zająknięcia -  Przepraszam, że cię obudziłem, Kibummie. Śpij dalej.
Ki na powrót ułożył się wygodnie w łóżku.
- Dobranoc, Jjongie.
Uff, udało mi się, pomyślał starszy chłopak. Nie chciał kłamać, ale co miał mu powiedzieć? Dlaczego łaził po nocy po pokoju? "Wiesz Ki, rozkopałeś kołdrę i martwiłem się, że zmarzniesz, więc wstałem żeby cię przykryć"? To by było bardzo niemądre. Myśląc, że młodszy zasnął położył się do łóżka, kontemplując dalej w ciszy całe zajście.

*

Tymczasem na sąsiednim łóżku kolorowo-włosy rozmyślał o tym samym. Doskonale wiedział, że runet kłamał. Zbyt długo go znał, by nie poznać tej nutki zwątpienia w jego głosie. Poza tym, starszy wcale nie poszedł do toalety, tylko zwyczajnie położył się do łóżka, gdy tylko skończył ścierać z podłogi rozlany płyn. Nagle przez jego umysł przemknęła niepokojąca myśl.  Mam nadzieję, że nie gadałem przez sen. A co jeśli? A jeśli on usłyszał coś czego nie powinien? Czy dalej pozwoliłby trwać naszej przyjaźni?
Kibum nie zmrużył już oka do samego rana. Nie byłby w stanie przeżyć, gdyby ich przyjaźń miała się rozpaść przez jakiś głupi sen, nie po tylu wspólnie spędzonych latach. Czuł, że jego oczy stają się coraz bardziej podkrążone. Za oknem robiło się coraz jaśniej. Z każdą minutą coraz bardziej dziękował za nadchodzący dzień.  Niech ta noc się już skończy, chce się przekonać na własnej skórze co usłyszał hyung. Bał się, ale nie mógł już dłużej czekać. Albo z nim porozmawia, albo...

***

Na szafce przy łóżku starszego zadzwonił budzik.
Brunet wysyczał pod nosem kilka przekleństw nie mogąc trafić w guziczek z napisem "off", który dziwnym trafem był najmniejszym i najbardziej skrytym elementem w całym zegarku. Złośliwość rzeczy martwych, zaśmiał się w duchu bez cienia rozbawienia. Po około minucie ryczenia alarmu i jego gorączkowych poszukiwaniach, wstał, podszedł do ściany za szafką i wyjął wtyczkę z kontaktu. Budzik momentalnie zamilkł.
- Kto produkuje takie ustrojstwo, szlag by to trafił - bulwersował się głośno.
Nie słysząc odpowiedzi skierował wzrok na łóżko, w którym spał młodszy. Zdziwił się, widząc je puste.
Gdzie on mógł pójść, przecież tak kocha spać, zastanawiał się już po cichu, przyklepując rozwichrzone po nocy włosy. Szybkim krokiem ruszył do łazienki, potem do kuchni, ale Kibuma nigdzie nie było. Zrezygnowany Jonghyun dał sobie spokój z poszukiwaniami i na powrót udał się do łazienki.

*

Chłodny prysznic skutecznie go dobudził, lecz Jjong nadal zastanawiał się co mogło spowodować tak nagłe zniknięcie Kibuma.
- Mam nadzieję, że to nie przez moje nocne spacery - burknął pod nosem do czterech ścian. Nie pierwszy raz Ki spał u niego, można by nawet rzez, że działo to się dość często. Mama młodszego chłopaka prawie przez cały czas była w delegacji na drugim końcu świata. Kiedy jego tata szedł do pracy na nocną zmianę, wtedy kolorowo-włosy przychodził do niego na noc. Nie miał nic przeciwko, w końcu mieszkał w kawalerce, no i byli przyjaciółmi. Bliskimi przyjaciółmi. Jednakże nigdy nie zdarzyło się, by Ki wyszedł bez pożegnania.
Jonghyun, jak to zwykle robił w stresujących sytuacjach, udał się do kuchni. Otworzył lodówkę w poszukiwaniu czegoś jadalnego, niestety ujrzał w niej tylko piwo, kilka puszek z konserwą, kapustę pekińską, jakąś karteczkę i jeszcze więcej piwa. Nie znalazł nic interesującego, więc postanowił..
Zaraz, kto chowa kartki w lodówce? Oburzony Dino z powrotem otworzył lodówkę i wyjął z niej obiekt jego zainteresowań. Rozłożył ją i odczytał:

Wybacz, że chowam kartki w lodówce, ale gdybym położył ją gdziekolwiek indziej to nie zwróciłbyś na nią uwagi. Musiałem wrócić szybciej do domu, więc nie musisz się martwić moim zniknięciem. Przepraszam, że się nie pożegnałem. Do zobaczenia wkrótce.
P.S Nie zapomnij się spakować, w końcu jutro się przeprowadzamy!
P.S II. W zamrażarce masz obiad, który został z wczoraj. Odgrzej sobie i nie marudź, że zostawiłem cię bez jedzenia.
Kim Kibum

Chłopak uśmiechnął się do siebie. Tego właśnie mogłem się po nim spodziewać, śmiał się w myślach, cały Bummie. Już w lepszym nastroju zabrał się do codziennych zajęć.

***

Tęczowo-włosy chłopak właśnie dotarł do domu. Przeklinał się duchu za swoje tchórzostwo. Trzeba było poczekać do rana i spokojnie z nim porozmawiać. Może nie byłoby tak źle?
W jego głowie pojawił się promyk nadzieii, jednakże Ki stłumił go skutecznie.
Cholera, nie będę mógł się ukrywać przed nim wieczność, przecież już od jutra będziemy razem mieszkać. Kibum przypomniał sobie o pakowaniu. Zajęcie czymś rąk przynajmniej na chwilę pomoże mu uspokoić myśli.

***

W siłowni, na drugim końcu miasta, po raz kolejny rozległ się dzwonek telefonu.
- Choi! - ryknął trener - Odbierz wreszcie to ustrojstwo, bo ten idiota nie przestanie dzwonić.
Brunet odłożył sztangę i ruszył w stronę, z której dochodziła irytująca muzyczka. Kto może być tak upierdliwy żeby dzwonić 6 razy pod rząd, zastanawiał się próbując zlokalizować, z której kieszeni torby dochodził hałas. Odnalazł telefon i odebrał nie patrząc kto dzwoni.
- Cholera jasna, co tak ważnego się wydarzyło, że tyle razy do mnie wydzwaniasz? - nie mogąc opanować emocji dodał - Ktoś umarł?
- Oj Minni, że ty zawsze musisz się tak denerwować - głos w słuchawce nie przejął się zbytnio zirytowaniem rozmówcy, lekko zaśmiał się i kontynuował - chciałem się zapytać czy nie wybrałbyś się ze mną dziś na zakupy, w końcu jutro wprowadzamy się do wspólnego domu z dwoma OBCYMI chłopakami. Nie możemy przyjechać w starych ciuchach, jakie wtedy wrażenie na nich zrobimy?
Minho słysząc głos przyjaciela lekko ochłonął. Nie mógł przecież krzyczeć w nieskończoność.
- Jestem teraz zajęty. Nie możesz iść z Jonghyunem? - zapytał brunet licząc na szybkie zakończenie rozmowy. Zdziwił się jednak, kiedy w słuchawce zapadła cisza.
- Halo, Kibum, słyszysz mnie?
- Właśnie chodzi o to.. - tutaj zamilkł, po chwili jednak kontynuował - .. chodzi o to, że nie mogę.
Słysząc zmartwiony głos przyjaciela Minho zaczął spodziewać się najgorszego.
- Czy.. czy on..- słowa grzęzły mu w gardle -..dowiedział się?
- Nie martw się, hyung - Ki odpowiedział szybko - o Tobie nic nie wie, a co do mnie to nie jestem pewny. Więc jak będzie?
- Dobrze, pójdźmy na te zakupy - teraz brunet zgodziłby się na wszystko, byleby tylko dowiedzieć się co dokładnie się wydarzyło.
- Dziękuję, Minni. Za godzinkę zajdę po Ciebie. - rozłączył się.
No to teraz mamy spore zmartwienie, pomyślał, jeśli naprawdę pan stoprocent-hetero-Jonghyun dowiedział się o preferencjach Bummiego to będzie niewesoło.
Minho pożegnał się z niezadowolonym jego szybszym wyjściem trenerem, po czym wziął szybki prysznic. W drodze do szatni minął Donghae. Ze wszystkich ludzi tego świata dlaczego ja ciągle musze spotykać jego, bulwersował się w myślach modląc się, by starszy go nie zauważył. Uff, poszedł~ 
Brunetowi dosłownie spadł kamień z serca. Jakby miał z nim rozmawiać, to zapewne znowu nie obyło by się bez rękoczynów. Minho szczerze nienawidził starszego mężczyzny za to, co mu zrobił, chociaż gdyby nie on to pewnie nadal nie był by w stu procentach pewny co do swojej orientacji. Mimo to uważał, że owe "przekonywanie co do orientacji" mogło być nieco subtelniejsze. Skrzywił się na samo wspomnienie.
Wychodząc z szatni do głowy przyszedł mu szalony pomysł. Genialny, ale nadal szalony.
A gdybym tak, rozważał brunet, sprawdził czy nasz kochany heteryk jest pewien swojej orientacji? 
W drodze do domu ułożył w głowie najbardziej złowieszczy plan wszechczasów.

*

Kiedy doszedł do domu, pod drzwiami stał już Kibum. Przywitali się, a brunetowi nie schodził uśmiech z twarzy.
- Minho, coś ty taki szczęśliwy? - zdziwił się tęczowo-włosy.
- Od dzisiaj nazywaj mnie Mr. Minho Geniusz Zła!
Bummie roześmiał się widząc jego minę.
- Dobrze, panie Geniuszu - powiedział ze śmiechu łapiąc się za brzuch - chodźmy już, bo nam wszystkie sklepy zamkną.
Och, Ki nawet nie masz pojęcia jaki zły i genialny będę już niebawem, dodał w myślach, podążając za przyjacielem.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 1: Uznaliśmy, że nadszedł już czas..


Ohayoo~
Długo się zbierałam w sobie, by założyć tego bloga i oto jest. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu opowiadanie o Lśniących chłopcach. Jeśli macie jakieś uwagi dotyczące treści, bądź mojego stylu pisania, zapraszam do dodawania komentarzy. Z chęcią także poczytam Wasze blogi, więc zostawiajcie linki. Czas zakończyć moje marudzenie.
Miłego czytania. :3

-----

Słońce powoli zaczęło wyłaniać się zza horyzontu, obsypując twarz śpiącego chłopca delikatnymi promieniami. Szatyn leniwie przetarł oczy i przeciągnął się ziewając głośno. Tak długo czekał aż nadejdzie ten, jakże wyjątkowy dzień. Niezdarnie wygramolił się z łóżka, wyciągnął specjalnie przygotowane na tę okazję ubrania i udał się do łazienki. Tam odprawił swój codzienny rytuał, tym razem jednak, przykładając się do niego dwa razy bardziej niż zwykle. Kiedy zszedł do kuchni, ujrzał swoją mamę szykującą mu śniadanie.
- Dzień dobry, omma(1)!
Uśmiechnął się do niej promiennie, kobieta w tym czasie odwróciła się do niego podając mu talerz z posiłkiem.
-Wygląda pysznie, zjem ze smakiem.
Kolejny uśmiech.
-Najedz się dobrze, dzisiaj ważny dzień. Przykro mi, że nie mogę ci dłużej towarzyszyć, ale niestety obowiązki wzywają.- Mówiąc to podeszła do syna i pochylając się przytuliła go lekko. - Powodzenia Taeminnie.
Ostatni raz uśmiechnęła się serdecznie i zniknęła za drzwiami.
Chłopak w ciszy pochłonął posiłek i w podskokach ruszył do wytwórni. Był umówiony na spotkanie z menadżerem oraz zarządem firmy. Podświadomie czuł, że coś ważnego zostanie na nim poruszone, w końcu nie zwołują całego zarządu, by rozmawiać o głupotach. Nie wiedział jednak, że od tego dnia jego życie miało się zupełnie zmienić. Nie wiedział, że to dziś nastąpi tak znaczący przełom.

***

Stał już dobre 15 minut pod drzwiami biura, czekając na menadżera.  Czyżbym pomylił sale, lub godziny? Coraz więcej pytań zaprzątało mu głowę. Kiedy już praktycznie zdążył pogodzić się z porażką, ujrzał pełen zarząd SM Entertainment zmierzający w jego kierunku, jednak wśród nich nie dostrzegł pana Ma(3). Gdzie on się w takich momentach podziewa, pomyślał chłopak rozpaczliwie szukając go wzrokiem.
Przywitali się sztywno wymieniając między sobą grzecznościowe formułki. Chwilę później rozsiedli się, nie w biurze, a w sali konferencyjnej, zapraszając Taemina do stołu.
-Lee Taemin'ie - zaczął główny dyrektor zarządu - Uznaliśmy, że nadszedł już czas, by twój talent taneczny ujrzał światło dzienne. Po trzech latach nauki, pod naszymi skrzydłami, chcielibyśmy oznajmić ci, że zostałeś wybrany do nowo powstałego boysbandu. Rozumiem, że popierasz naszą decyzję i nadal chcesz z nami współpracować?
Chłopak wyrwany z zamyślenia kiwnął głową, bowiem w pierwszej chwili był zbyt zaskoczony by wydobyć z siebie choć jedno słowo.
- O-oczywiście - wykrztusił w końcu.
- W takim razie przejdźmy do szczegółów. Jeśli chodzi o chłopców, z którymi będziesz w zespole to niedługo ich poznasz. Ustaliliśmy, że aby zacieśnić wasze więzi zamieszkacie razem już od przyszłego tygodnia. Co do ilości pokoi to...
Mężczyzna kontynuował jednak Tae nie był w stanie już nic więcej z tego zrozumieć. Odpłynął daleko myślami, nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszał. Że niby ja zostałem wybrany? Przecież było tyle kandydatów, tyle fantastycznych tancerzy, z którymi wydawało mi się, że nie mogę się równać. A jednak. Nie słyszał kiedy mężczyzna mówił o milionowych kwotach, jakie mogą zyskać jeśli uda im się zrealizować plan dotyczący szybkiego wydania singla. Nie słyszał opisu członków zespołu, ani warunków dopełnienia kontraktu. W końcu wciąż był dzieckiem, a które dziecko przejmowało by się takimi błahostkami. Na pewno nie ten drobny szatyn, o rozbrajającym uśmiechu. Jego interesowało tylko, że będzie mógł robić to co kocha najbardziej. To, że będzie mógł tańczyć.

***

Spotkanie zakończyło się pomyślnie. Chłopak był już w drodze do domu, gdy zadzwonił telefon. Był to jego menadżer, który jakimś dziwnym trafem nie pojawił się na spotkaniu.
- Witaj Młody, przepraszam cię serdecznie, ale nie udało mi się dojechać na spotkanie. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradziłeś, co? - Taemin chciał już odpowiedzieć, jednakże pan Ma kontynuował swój monolog, nie dając dojść młodemu tancerzowi do słowa - Zastanawiałem się, co tak nagle mógł chcieć od ciebie prezes wytwórni? To jak, spotkamy się w kawiarni i mi opowiesz? Będę na Ciebie czekać za godzinę. - wyrzucił z siebie na jednym tchu, po czym się rozłączył.
Cały pan menadżer - pomyślał Tae. Pan Ma, pomimo wielu wad nie był takim złym człowiekiem za jakiego uchodził. Mimo, że rzadko pozwalał mu o czymkolwiek decydować, szatyn wiedział, że robi to dla jego dobra. Dziś jednak nie było go przy nim, gdy wraz z zarządem omawiali szczegóły kontraktu. Chłopak niewiele się tym przejął. Po prostu złożył podpis tam, gdzie prezes prosił. W końcu był prezesem jego wytwórni, czemu miałby mu nie ufać?
Nie zaprzątając sobie więcej tym głowy udał się do kawiarni.

*

Zajął dwuosobowy stolik koło okna. Było już około 10 minut po czasie, lecz pan Ma nadal się nie pojawiał. Nic nowego - pomyślał szatyn - jak można najpierw ustalać godzinę spotkania pod siebie, a potem nie przychodzić? Powoli zaczynało go to irytować. Zrezygnowany skinął na kelnerkę.
- Czego pan sobie życzy? - spytała zalotnie trzepocząc rzęsami młoda kobieta. Musiała być niewiele starsza od niego. Chłopak zupełnie zignorował jej zachowanie.
- Prosiłbym największy kubek gorącej czekolady, jaki tylko macie - uśmiechnął się do niej sztucznie. Był już porządnie podirytowany. Kolejna natrętna baba, jeszcze tego mi brakowało.
Kelnerka skinęła głową. Puściła mu na odchodne oczko i ruszyła w stronę baru.
Po chwili wróciła niosąc naprawdę potężny kubek parującego napoju. Postawiła go przed Taeminem nachylając się tak, że jej dekolt znalazł się niemalże kilka centymetrów przed twarzą zdziwionego chłopaka. Jej piersi były całkiem interesującego rozmiaru,tancerz poczuł jednak dziwne zniesmaczenie tak nagłą bliskością obcej kobiety.
- Zadzwoń, oppa - szepnęła mu do ucha wyzywająco i zostawiła przed nim czerwoną karteczkę z numerem telefonu, po czym wróciła do swoich zajęć. Minęła chwila zanim zdążył otrząsnąć się z lekkiego szoku. Dlaczego one zawsze muszą mi to robić? Czemu nie uwezmą się na kogoś innego? Użalał się nad sobą w myślach, po części mając racje. Od zawsze budził duże zainteresowanie wśród kobiet. Trudno było się dziwić, bowiem chłopak był po prostu śliczny. Kiedy był w podstawowej szkole często spotykał się z nieprzyjemnościami ze strony chłopców. Ponieważ był smuklejszy i niższy niż większość z nich uznawano go za słabeusza. Jednak nikt nie wyobrażał sobie, jaka siła kryje się w jego wnętrzu. Właśnie dzięki niej udało mu się dojść do takiej perfekcji w tańcu. Uparcie dążył do celu i nikt nie mógł mu w tym przeszkodzić.
Intensywny zapach słodkiego napoju przywrócił go do rzeczywistości. Upił łyk i momentalnie zapomniał o nieprzyjemnym incydencie sprzed kilku minut. Ach te słodycze - uśmiechnął się w myślach do pysznej czekolady - tylko one potrafią mnie uratować.
Chwilę później do kawiarenki wpadł zziajany menadżer. Tancerz już zdążył otworzyć usta, by zwrócić uwagę na prawie pół godziny spóźnienia..
-Oh Taeminnie, wybacz mi moje spóźnienie, ale były straszne korki, wypadek na głównej. Sam wiesz jak to jest -  pan Ma ubiegł go nim zdążył wypowiedzieć choć jedno słowo.
Zawsze ma coś na swoje usprawiedliwienie - pomyślał młodszy chłopak, starając ukryć poddenerwowanie spowodowane tak długim czekaniem. Chciał już wrócić do domu i opowiedzieć wszystko mamie zamiast użerać się tutaj z tym...
- Oczywiście, nic się nie stało.- powiedział chłopak biorąc w ręcę potężny kubek z aromatycznym napojem. Cholera, nie umiem być nie miły dla ludzi. Jak na złość, jestem zbyt dobrze wychowany, by wypominać komukolwiek jego przewinienia.  Karcił się w myślach za swoją łagodność. W tym czasie menadżer zaczął go zasypywać pytaniami:
-No dobrze.. Opowiadaj. Dlaczego ściągneli cię do wytwórni, co to było za szczególne spotkanie, jak ci poszło, chyba cie nie wyrzucili...~ pięć minut później ~ ...jak wyglądał prezes, w której sali odbyło się spotkanie, czemu masz taką kwaśną minę?
Na tym zakończył widząc znużenie malujące się na twarzy tancerza. Chłopak powoli zebrał się w sobie i zaczął opowiadać, dlaczego go wezwano, jak wyglądało spotkanie, jaki krawat miał vicedyrektor, a jakie buty młodszy zarządca. Kiedy wreszcie uznał, że zadowolił ciekawość starszego mężczyzny zdecydował się podnieść wzrok znad kubka. To co zobaczył było co najmniej zadziwiające. Pan Ma wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać.
Niezdarnie podniósł się z miejsca, podszedł do młodszego chłopaka i mocno go przytulił zanosząc się szlochem.
-Mój mały Taeś, właśnie nadszedł ten moment, w którym będziemy musieli.. - w tym momencie potężnie pociągnął nosem - ..będziemy musieli się rozstać. Już dorosłeś. Odchowałem kolejną gwiazdę. Drogie dziecko, teraz poznasz wielki świat. Pamiętaj kto cię w niego wprowadził. Nie zapomnij o mnieee..!
Jeszcze głośniejsze szlochanie rozniosło się po cichym pomieszczeniu. Na szczęście lokal był prawie pusty. Prawie.
Taemin delikatnie odepchnął lamentującego menadżera od siebie.
- Dlaczego pan tak mówi? Porozmawiajmy na spokojnie, dobrze? - Tancerz spojrzał na starszego mężczyznę spod grzywki delikatnie mrużąc oczy. Jeszcze jeden uspokajający uśmiech, numer 245, i pan Ma siedział na swoim miejscu pochlipując jedynie raz na jakiś czas.
- To teraz jeszcze raz. Proszę mi powiedzieć dlaczego nie będzie pan już moim menadżerem? - spytał łagodnie młodszy chłopak. Mężczyzna jeszcze chwilę zbierał się w sobie, po czym zaczął powoli
-Bo widzisz Młody, to jest tak, że ja mogłem być z Tobą do pewnego etapu. - otarł wierzchem dłoni z policzka zabłąkaną łzę. - Ja byłem twoim opiekunem, przez cały czas Twojej nauki. Teraz, podpisując kontrakt, kończysz ją i zaczynasz pracować tak jak inni dorośli ludzie. Całemu zespołowi, do którego będziesz należał, przydzielony zostanie nowy menadżer gwiazd. Ta osoba pomoże wam osiągnąć międzynarodowy sukces.
Starszy mężczyzna na powrót panował nad swoimi emocjami. Opowiedział jeszcze tancerzowi jak będzie wyglądać jego praca w najbliższym czasie, po czym zamilkł.
To nie w jego stylu, zmartwił się Taemin, przecież normalnie buzia mu się nie zamykała.
Po chwili pan Ma podskoczył na fotelu jak oparzony. Oho, coś mu się przypomniało - pomyślał młodszy z nutką rozbawienia na twarzy.
-Tae, czy ty już podpisałeś kontrakt?- zapytał z grobowym wyrazem twarzy jego dotychczasowy menadżer.
Chłopak przytaknął. Nie rozumiał, co w tym takiego martwiącego.
- Proszę, powiedz, że negocjowałeś z prezesem warunki.. Chyba nie zgodziłeś się na wszystko bez gadania? - teraz mężczyzna wyglądał na prawdziwie przerażonego.
- Pan prezes wyjaśnił mi wszystko po krótce i zgodziłem się. Nie było tam przecież nic złego. Ufam wytwórni, pan też powinien.
Taemin uśmiechnął się beztrosko, w końcu nie miał powodów do zmartwień... Prawda? Przez chwilę poczuł się rozbity, ale ostatecznie jego optymizm wziął górę.
-Jeśli bardzo się pan martwi to jeszcze dziś wieczorem prześle panu cały kontrakt.
-W porządku, Młody. Jutro do Ciebie zadzwonię to się umówimy żeby go dokładnie omówić.
Chwile jeszcze rozmawiali na mniej ważne tematy, po czym pożegnali się i każdy ruszył w swoją stronę.

*

W drodze do domu brunet jeszcze dużo myślał o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Wciąż nie mógł uwierzyć, że podpisał kontrakt. Dopiero sobie uzmysłowił, że to jak wygrana na loterii. Miał wiele szczęścia, jednakże bez jego ciężkiej pracy nie zaszedłby tak daleko.
Na dworze zaczęło się ściemniać. Wraz z nadejściem wieczora zaczął wiać lekki, acz chłodny wiatr. Tae wsadził ręce do kieszeni marynarki, by choć trochę osłonić je przed nieprzyjemnym chłodem. Ałć. W prawej kieszeni coś zakuło go w palec. Chłopak wyjął pogniecioną czerwoną karteczkę z kieszeni. Co to, do diabła, ma być? Kiedy ją rozwinął, w środku ujrzał numer telefonu z podpisem: "Dara Noona(2) <3". Ehh, musiałem to zwinąć i wrzucić do kieszeni, żeby pan Ma nie zauważył. Spojrzał ostatni raz na karteczkę i pozwolił, by podmuch wiatru porwał ją ze sobą. Niepotrzebny mi numer tej bezczelnej dziewuchy. Jak ona mogła pomyśleć, że do niej zadzwonię?- wewnątrz jego głowy pędziło milion myśli na minutę. Nie znoszę tych wszystkich zadufanych dziewczyn; myślą, że mogą wszystko tylko dlatego, że mają cycki i ładną twarzyczkę. Prawdę mówiąc, ja w ogóle nie przepadam za dziewczynami.
Na chwilę przystanął. Otworzył szerzej oczy, zdumiony swoim odkryciem. Co on właśnie pomyślał..?
Dlaczego ja nie lubię dziewczyn, przecież powinienem za nimi teraz szaleć. Przecież są słodkie, drobne no i mają cycki.. Nikomu niepotrzebne cycki- dopowiedział mu jego wewnętrzny głos. Czy ja..? Co jest ze mną nie tak?
Szedł dalej, jednakże w jego głowie toczyła się prawdziwa bitwa wewnętrznych uczuć i zasad moralnych. Nie zauważył nawet kiedy dotarł do domu.
Uff, całe szczęście, bo jeszcze kilka minut, a pękła by mi głowa od natłoku złych myśli.

***

Zanim w domu pojawiła się jego mama poszedł jeszcze wziąć szybki prysznic i skoczył do sklepu po coś na obiad. Szybko uwinął się w kuchni, jedzenie było gotowe akurat na jej przybycie.
- Witaj z powrotem, mamo.
Skończył rozkładać sztućce i siedli razem do obiadu. Chłopak opowiedział mamie co się działo w ciągu dnia i jak podpisał kontrakt. Kobieta uśmiechnęła się szeroko i pogratulowała mu. Jego matka nie była zbyt wylewną osobą. Kątem oka spostrzegł jednak, jak ociera samotną łzę z policzka. Tylko jedną.
-Jestem z ciebie dumna, Lee Taeminie. Bardzo dumna - powiedziała.
Mimo, że nie było to nic ckliwego, to szatyn nie mógł sobie wymarzyć lepszego podziękowania.

*

Posprzątał po obiedzie i pomknął do swojego pokoju. Jeszcze tylko zeskanował i przesłał panu Ma dokumenty z dzisiejszego dnia i wreszcie mógł pozwolić sobie na wypoczynek. Gdy tylko zrzucił z siebie zbędne ubrania położył się do łóżka. Nie mogąc doczekać się rana momentalnie odpłynął do krainy snów.

CDN..

------
Dla osób nie mających świra na punkcie Koreańskiego itp.:
1) omma - mama
2) noona - starsza koleżanka
3) pan Ma - bohater dramy "You're Beautiful"; nie mogłam się powstrzymać przed nadaniem tego miana, tak pechowemu menadżerowi jak ten. XD